Statystyka cywilizacji kosmicznych 16 страница



Powiedzmy, że prognostyczna część („podsystem”) „czarnej skrzynki” —regulatora ekonomicznego dostrzega niebezpieczeństwo dla już szczęśliwie, po wielu oscylacjach, wprowadzonego stanu równowagi homeostatycznej. Niebezpieczeństwo to płynie stąd, że przyrost naturalny jest większy od przedstawianych, przez istniejący stan cywilizacji, możliwości zaspokajania potrzeb ludzkich, w tym sensie, iż stopa życiowa zacznie — przy danym przyroście — obniżać się, począwszy od przyszłego roku, albo od dzisiaj za trzydzieści lat. Zarazem okazuje się, że jednym z „wejść” wpłynęła do „czarnej skrzynki” informacja o pewnym, wykrytym, środku chemicznym, całkowicie nieszkodliwym dla zdrowia, który powoduje takie zmniejszenie tempa owulacji u kobiet, że przy stałym tego środka zażywaniu, kobieta zdolna jest do poczęcia nie, jak normalnie, około sto kilkadziesiąt razy w roku, ale zaledwie podczas nielicznych dni roku. „Czarna skrzynka” pobiera wówczas decyzję wprowadzenia tego środka w niezbędnych, mikroskopijnych ilościach, do wody pitnej we wszystkich systemach wodociągowych państwa. Oczywiście, ze względu na powodzenie tej akcji, powinna ona ów krok utrzymać w tajemnicy, w przeciwnym bowiem razie parametr przyrostu naturalnego znowu wykaże tendencję wzrostu — gdyż wielu ludzi zapewne będzie starało się pić wodę bez owego środka, na przykład z rzek, ze studzien. Tak zatem „czarna skrzynka” stanie przed alternatywą — albo informować społeczeństwo i liczyć się z jego sprzeciwem, albo nie informować, i tym samym uratować, dla powszechnego dobra, stan istniejącej równowagi. Powiedzmy, że dla ochrony społeczeństwa przed dążeniem „czarnej skrzynki” ku podobnym formom „kryptokracji”, jej program przewiduje publikowanie wszelkich zamierzonych zmian. „Czarna skrzynka” ma też wbudowany „hamulec bezpieczeństwa”, który uruchamia się każdorazowo przy wyniknięciu sytuacji takiej, jak opisana. Tak więc, „doradcze ciało” regulatora, złożone z ludzi, udaremni plan wprowadzenia do wody owej redukującej płodność substancji. Problem polega jednak na tym, że sytuacji równie prostych będzie raczej niewiele i w ogromnej większości wypadków „ciało doradcze” nie będzie wiedzieć, czy nie trzeba już aby ciągnąć za „hamulec bezpieczeństwa”. Zresztą zbyt często jego uruchamianie może całą regulacyjną działalność „skrzynki” uczynić iluzoryczną i wtrącić społeczeństwo w kompletny chaos. Nie mówię już nawet o tym, że w najwyższym stopniu jest niejasne, czyj właściwie interes będzie reprezentować to „ciało doradcze”. We współczesnych Stanach Zjednoczonych uniemożliwiłoby ono na przykład wprowadzenie bezpłatnej pomocy lekarskiej i systemu rent (co przecież uczynił tam Kongres, podczas gdy rolę proponującej takie zmiany „skrzynki” odegrał prezydent Kennedy, i został powstrzymany przez „pociągnięcie za hamulec bezpieczeństwa”). Nie mówię o tym, ponieważ „czarnej skrzynki” nie należy nie doceniać. Prawdopodobnie raz, drugi i trzeci „zahamowana” w swych działaniach, opracuje nową strategię. Będzie na przykład dążyła do tego, by małżeństwa zawierano możliwie późno, aby posiadanie małej ilości dzieci było szczególnie korzystne ekonomicznie, a jeśli i to nie da właściwych rezultatów, postara się zmniejszyć przyrost naturalny w sposób jeszcze bardziej okólny. Dajmy na to, że istnieje lekarstwo, zapobiegające próchnicy zębów, które wywołuje w pewnym procencie przypadków stosowania — taką mutację genów, że nowy gen („zmutowany”) sam w sobie jeszcze rozrodczości nie zmniejsza, a czyni to dopiero, kiedy spotka się z innym genem, także zmutowanym, który powstał dzięki stosowaniu innego lekarstwa, używanego już od dość dawna. Tamto lekarstwo uwolniło, powiedzmy, męską połowę ludności od utrapień przedwczesnego łysienia. Otóż, „czarna skrzynka” wszelkimi sposobami upowszechni stosowanie leku na próchnicę zębów i w rezultacie dopnie swego: po pewnym czasie ilość obu (recesywnych) genów zmutowanych w populacji tak wzrośnie, że będą się one spotykać często i przez to dojdzie do spadku przyrostu naturalnego. Dlaczego — można spytać — „czarna skrzynka” nie poinformuje ogółu w porę o tym swoim kroku, przecież powiedzieliśmy, że zgodnie z wbudowaną w nią regułą działania, musi informować o wszelkich zmianach, jakie zamierza przeprowadzić?

Nie poinformuje ogółu nie dlatego, że powoduje nią „chytrość” czy „demonizm”, ale po prostu dlatego, że sama nie będzie wiedziała, co właściwie robi. Nie jest przecież żadnym „szatanem elektronowym”, wszechwiedną istotą, rozumującą jak człowiek, czy nadczłowiek, a tylko urządzeniem, które bezustannie poszukuje związków, statystycznych korelacji pomiędzy poszczególnymi zjawiskami społecznymi, których są miliony i tysiące milionów. Ponieważ, jako regulator, winna optymalizować stosunki ekonomiczne, stan wysokiej stopy życiowej ogółu jest stanem jej własnej równowagi. Przyrost naturalny zagraża owej równowadze. Dostrzeże kiedyś dodatnią korelację między spadkiem przyrostu naturalnego a stosowaniem leku na próchnicę zębów. Powiadomi o tym „radę”, ta przeprowadzi badania i stwierdzi, że lek ów nie wywołuje zmniejszenia rozrodczości (uczeni „rady” będą robić doświadczenia na zwierzętach, które wszak leków na łysinę nie używają). „Czarna skrzynka” niczego przed ludźmi nie ukryje, ponieważ sama nic nie wie o mutacjach, o genach, ani o związku przyczynowym między wprowadzeniem dwu rodzajów lekarstw a spadkiem rozrodczości. „Czarna skrzynka” wykryje tylko poszukiwaną korelację i będzie ją usiłowała wykorzystać. I ten przykład grzeszy prymitywizmem, choć nie jest nieprawdopodobny (jak o tym świadczy afera thalidomidu). „Czarna skrzynka” będzie w rzeczywistości, działała jeszcze bardziej pośrednio, stopniowo, „nie wiedząc, co czyni”, ponieważ dąży do stanu równowagi ultrastabilnej, a wykrywane przez nią i użytkowane, dla utrzymania tego stanu, korelacje zjawisk, są wyrazem procesów, których ona nie bada, nie zna (to jest nie musi znać) ich przyczyn — i w końcu może się, po stu latach, okazać, że ceną, jaką trzeba było zapłacić za wzrost stopy życiowej i spadek bezrobocia, jest ogonek, wyrastający każdemu szóstemu dziecku, albo ogólne obniżenie wskaźnika inteligencji w społeczeństwie (ponieważ bardziej inteligentni ludzie bardziej przeszkadzają maszynie w regulacyjnym działaniu i będzie dążyła do zmniejszenia ich liczby). Jak sądzę, jasne jest, że „aksjomatyka” maszyny nie zdoła uwzględnić z góry wszystkich możliwości, od „ogonka” aż po ogólne zidiocenie. Tym samym przeprowadziliśmy reductio ad absurdum teorii Czarnej Skrzynki jako Najwyższego Regulatora ludzkiej społeczności.


Cybernetyka i socjologia

 

Fiasko „czarnej skrzynki” jako regulatora procesów społecznych powodowane jest kilkoma przyczynami.

Po pierwsze, co innego jest regulować układ zadany z góry, a więc np. domagać się takiego regulatora, który będzie podtrzymywał homeostazę społeczeństwa kapitalistycznego, a co innego znów — regulować układ zaprojektowany w oparciu o odpowiednią wiedzę socjologiczną.

Regulować można zasadniczo każdy układ złożony. Ale ani użyte metody, ani skutki ich nie muszą znaleźć uznania u regulowanego —jeżeli jest nim społeczeństwo. Jeżeli układ, jak właśnie kapitalistyczny, skłonny jest do popadania w oscylacje samowzbudne, zwane koniunkturami i kryzysami, to regulator może uznać za konieczne celem usunięcia oscylacji takie posunięcia, które wzbudzą gwałtowny sprzeciw. Łatwo sobie wyobrazić reakcję właścicieli „stalowni–homeostatu” Stafforda Beera, gdyby jej „mózg” oświadczył, że dla dalszej homeostazy niezbędne jest uspołecznienie środków produkcji, a chociażby tylko zmniejszenie zysków o połowę. Jeżeli dany jest układ, dane są i prawa jego zachowania w pewnym przedziale zmienności. Żaden regulator nie może zawieszać działania tych praw, gdyż byłoby to czynieniem cudów. Regulator może tylko wybierać między możliwymi do zrealizowania stanami układu. Regulator biologiczny — ewolucja — może zwiększać albo rozmiary organizmów, albo ich ruchliwość. Niemożliwy jest wieloryb o zwrotności pchły. Tak więc, regulator szukać musi rozwiązań kompromisowych. Jeżeli pewne parametry są „nietykalne” — jak np. własność prywatna — to wybór możliwych posunięć zmniejsza się i może być tak, że jedynym środkiem utrzymania układu w „równowadze” jest użycie siły. Umieściliśmy równowagę w cudzysłowie, bo jest to równowaga walącego się domu, spinanego klamrami żelaznymi. Ten, kto oscylacje samowzbudne systemu tłumi użyciem siły, porzuca zasady homeostazy, gdyż samoorganizację zastępuje przemocą. Tak powstawały historycznie znane formy władzy —tyrania, absolutyzm, faszyzm itp.

Po drugie, z punktu widzenia regulatora elementy systemu winny mieć taką tylko wiedzę, jaka jest niezbędna dla ich działania. Zasada ta, nie wywołująca sprzeciwu w maszynie czy organizmie żywym, sprzeczna jest z postulatami ludzi, my bowiem, jako elementy układu społecznego, pragniemy posiadać informację nie tylko dotyczącą tego, co mamy robić sami, ale odnoszącą się i do systemu jako całości.

Ponieważ podłączony do społeczeństwa regulator „nieludzki” („czarna skrzynka”) ciąży ku takim czy innym przejawom kryptokracji, niepożądana jest wszelka forma homeostazy społecznej z zastosowaniem „rządzącej maszyny”. Jeśli bowiem zachodzi drugi z wymienionych wstępnie przykładów — regulacja układu zaprojektowanego w oparciu o wiedzę socjologiczną — to i wtedy brak gwarancji, że w przyszłości stan uzyskanej równowagi nie ulegnie zagrożeniu. Cele bowiem, jakie stawia sobie społeczeństwo, nie są we wszystkich czasach takie same. Homeostaza nie jest „trwaniem samym w sobie”, lecz jest zjawiskiem teleologicznym. Początkowo więc będą się pokrywać, podczas projektowania, cele regulatora i społeczeństwa mu podwładnego, ale potem mogą tu wystąpić antagonizmy. Społeczeństwo nie może pozbyć się ciężaru decydowania o swych losach, wyzbywając się tej wolności na rzecz regulatora cybernetycznego.

Po trzecie, ilość stopni swobody, jaką przedstawia społeczeństwo w rozwoju, jest większa od ilości tych stopni w obrębie ewolucji biologicznej. Społeczeństwo może dokonać nagłej zmiany ustroju, może poszczególne dziedziny działalności skokowo usprawnić, gdy wprowadzi w nie „cybernetycznych zarządców”, obdarzonych ograniczonym, lecz szerokim pełnomocnictwem. Wszelkie takie zmiany rewolucyjne są w bioewołucji niemożliwe. Tak zatem, społeczeństwo jest nie tylko obdarzone większą swobodą wewnętrznych działań od żywego organizmu, wziętego oddzielnie (do jakiego dawniej je nieraz porównywano), ale nawet od wszystkich wziętych razem organizmów w ewolucji.

Znane są z historii rozmaite ustroje; pod względem klasyfikacyjnym są one jak gdyby „typami”, jednostkami nadrzędnymi. Dynamikę sprzężeń wewnątrzustrojowych wyznacza ekonomika uprawiana, ale nie jednoznacznie. Tak więc, taki sam ustrój może realizować rozmaite „modele” ekonomiczne, w pewnym przedziale parametrów. Przy tym o typie ustroju nie decydują poszczególne wartości tych parametrów. W ustroju kapitalistycznym kwitnąć może spółdzielczość, ale nie przestaje on przez to być kapitalistycznym. Dopiero równoczesna zmiana szeregu parametrów istotnych zmienia nie tylko model ekonomiczny, ale i nadrzędny względem niego typ ustrojowy, bo wtedy przekształca się całokształt społecznych stosunków. Otóż, znów coś innego jest regulator ustroju danego, a co innego — taki regulator, który może przekształcić (jeżeli uzna to za wskazane) dany ustrój winny.

Ponieważ ludzie pragną decydować o tym, w jakim ustroju będą żyli, jak i o tym, jaki model ekonomiczny będą realizowali, a wreszcie i o tym, jakie cele ma realizować społeczeństwo, bo wszak to samo społeczeństwo może raczej rozwijać eksplorację kosmiczną, albo raczej zajmować się biologiczną autoewolucją, ze względu na to wszystko stosowanie regulacji maszynowej układów społecznych, będąc możliwym, jest niepożądane.

Inna sprawa z zastosowaniem takiej regulacji do rozwiązywania zadań poszczególnych (ekonomicznych, administracyjnych itp.), jak również do modelowania procesów społecznych w maszynach cyfrowych czy innych układach złożonych — celem dokładnego poznania ich praw dynamicznych. Co innego jest bowiem używać metod cybernetycznych do badania społecznych zjawisk, do ich usprawniania, a co innego wprowadzić płody cybernetycznego konstruktorstwa na tron władzy. Potrzebna więc jest socjologia cybernetyczna, a nie inżynieria budowy maszyn rządzących.

Jak należy sobie wyobrazić przedmiot socjologii cybernetycznej? Jest to temat zbyt obszerny, abyśmy mogli go choćby naszkicować. Aby jednak ów termin nie pozostał pusty, kilka orientacyjnych uwag.

Homeostaza cywilizacyjna jest produktem ewolucji społecznej człowieka. Wszelkie społeczności historyczne od czasów zamierzchłych uprawiały działalność regulacyjną, mającą na celu zachowanie systemowej równowagi. Oczywiście, ludziom nie był świadomy ów charakter ich zbiorowych poczynań, tak samo, jak nie zdawali sobie sprawy z tego, że ich byt ekonomiczno—produkcyjny kształtuje formę ustrojową. W społeczeństwach stojących na tym samym stopniu rozwoju materialnego, o analogicznej ekonomice, powstawały niejednakowe struktury w obrębie tego całokształtu życia pozaprodukcyjnego, który nazywamy nadbudową kulturalną. Można powiedzieć, że tak samo, jak dany stopień kooperacji grupowej na stopniu prymitywnym powoduje powstanie mowy, artykułowanego, rozczłonkowanego systemu porozumiewania się, ale nie determinuje, jaka to będzie mowa (język grupy ugrofińskiej czy jakiś inny), analogicznie dany stopień rozwoju środków produkcji powoduje powstanie klas społecznych, ale nie determinuje tego, jakie typy międzyludzkich więzi będą w nich obowiązywały.

Rodzaj języka tak samo, jak rodzaj tych więzi, powstaje losowo (probabilistycznie). Najbardziej irracjonalne — dla obserwatora z odmiennego kręgu kulturowego — typy społecznych więzi i zobowiązań, nakazów i zakazów zmierzały zasadniczo zawsze do tego samego celu — do zmniejszenia indywidualnej spontaniczności działań, a więc do redukowania różnorodności, która stanowi potencjalne źródło zakłócające stan równowagi. Antropolog interesuje się przede wszystkim treściami wierzeń, socjalną i religijną pragmatyką — procesami inicjacji, istotą panujących w danej społeczności stosunków rodzinnych, stosunków płci, stosunków pokoleniowych itd. Socjolog—cybernetyk winien, abstrahując w znacznej mierze od treści takich czy innych rytuałów, przepisów, kanonów zachowania, szukać głównych cech ich struktury, gdyż stanowi ona system sprzężeń zwrotnych, układ regulacyjny, którego charakterystyka wyznacza zakres swobody jednostki na równi z zakresem trwałości systemu, ujętego jako całość dynamiczna.

Od takiej analizy można przejść do oceny; człowiek bowiem, dzięki plastyczności swej natury, może przystosować się do życia w obrębie najrozmaitszych modeli kulturowych. Niemniej, większość ich odrzucamy, ponieważ ich struktura regulacyjna wywołuje nasz sprzeciw. Sprzeciw jak najbardziej racjonalny, posiadający obiektywne kryteria wartościowania, a nie tylko oparty na tym, co się nam, jako członkom pewnego kręgu kulturowego, podoba. Socjostaza bowiem nie wymaga koniecznie takiego zmniejszenia różnorodności działania i myślenia, więc osobistej swobody, jakie praktykowane było i jest jeszcze dzisiaj. Można powiedzieć, że większość systemów regulacyjnych zwłaszcza pierwotnych społeczeństw odznaczała się znaczną nadmiarowością restrykcji. Nadmiar takich restrykcji w życiu rodzinnym, towarzyskim, obyczajowym, erotycznym itp. jest równie niepożądany, jak ich niedobór. Bez wątpienia istnieje, dla danej społeczności, optimum regulacyjne nakazów i zakazów.


Дата добавления: 2021-01-21; просмотров: 49; Мы поможем в написании вашей работы!

Поделиться с друзьями:






Мы поможем в написании ваших работ!